Szkoda osobowa – 40 000zł plus koszty leczenia
Pierwsza decyzja TU – odmowna
Zadośćuczynienie – 80 000zł
Czas działań – 8 miesięcy
Pani Marta miała 26 lat i była w maju 2015 r najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Mąż był w niej bezgranicznie zakochany, potwierdzając to codziennymi gestami czułości, słowami drobnymi upominkami. Wszechświat im sprzyjał. Kilka miesięcy temu udało się skończyć remont dużej kawalerki we Wrocławiu, spadek po babci pani Marty.
Małżonkowie mieli konkretne plany na swoje życie. Do tej pory obydwoje pracowali i dużo podróżowali łapiąc okazje wycieczkowe za niewielka cenę. Ostatnie miesiące jednak nie wyjeżdżali, nigdzie spędzali czas ze sobą i znajomymi, czekając na Wielki Dzień. Szczęście, radość oraz ogromną miłość płynęła z brzuszka pani Marty. Za dwa miesiące miał w ich życiu pojawić się Aniołek. Wiedzieli, że będzie dziewczynka, księżniczka tatusia, laleczka mamusi, aniołek, który wypełni każdy ich dzień śmiechem i miłością.
W dniu 14 maja 2015 r. pani Marta wybrała się na spacer i drobne zakupy. Mąż był w pracy, a ona, by go odciążyć od domowych obowiązków, chciała zrobić mu niespodziankę i przygotować pyszny obiad. Wiedziała, że mąż nie lubi jak sama wychodzi i musi poruszać się komunikacja miejską. Pani Marta śmiała się, że nie jest sparaliżowana tylko ma Aniołka i on ja pilnuje.
Stała na przystanku czekając na autobus pogrążona w myślach.
Wspominając po kilku latach kompletnie nie wie, co się stało. Bolało, mówi… ale krótko. Czuła tylko lekkość ciała.
Jak się okazało w dokumentacji karnej w przystanek wjechał rozpędzony samochód, kierował 18-latek pod wpływem alkoholu. Kobieta stała centralnie na jego drodze, uderzenie było silne, przeleciała kilkanaście metrów.
Pani Marta obudziła się w szpitalu. Już nic nie bolało, nawet nie wiedziała dlaczego tu jest i tyle osób wokół niej. Mózg zaczął mozolną pracę, wspomnienia, lęk, dotarcie do prawdy. Złapała się za brzuch wyrywając wenflon z ręki. Lekarz nie zdążył złapać jej za rękę. Dotknęła miejsca, gdzie miał być Aniołek. Nie było. Szok ją zamroczył, szukała brzucha kręcąc się na łóżku. Potem była nicość. Lekarz podał środki na uspokojenie. Czuła całą sobą, że stało się coś strasznego. Coś, czego nie chciała wiedzieć.
Pani Marta miała spore obrażenia wewnętrzne. Najbardziej ucierpiał brzuch, gdyż na niego upadła. Niestety straciła swoją nienarodzoną córeczkę.
Nastąpił okrutny czas dla rodziny. Żal i niewyobrażalny ból psychiczny towarzyszyła każdego dnia i nocy. Mąż pani Marty wziął urlop. Natomiast musiał nastąpić dzień kiedy wrócił do pracy. Kobieta została sama. Wyła i jęczała na przemian. Organizm się buntował, nic nie jadła, nie spała, tabletki na chwilę uśmierzały emocje.
Po dwóch latach sprawa pani Marty trafiła do naszej firmy jednakże z adnotacją “szkoda osobowa”. Po głębszej analizie dokumentów, delikatnej rozmowie z poszkodowaną dowiedzieliśmy się, że starała się o odszkodowanie za śmierć dziecka, jednakże decyzja przyszła odmowna z kuriozalnym uzasadnieniem, że matka dziecka nie nawiązała należytej relacji z dzieckiem, gdyż było nienarodzone.
Zadośćuczynienie i wszelkie pokrewne świadczenia Towarzystwo Ubezpieczeń wypłaciło w niecałe trzy miesiące.
Nam zależało jednak na roszczeniu z tytułu utraty bliskiego członka rodziny. Ważnym aspektem był również fakt, że pani Marta mimo wielu prób nie mogła zajść w ciążę, a lekarze nie byli w stanie wydać diagnozy, aby mogła podjąć jakiekolwiek leczenie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że psychika kobiety była na skraju wytrzymania a organizm ludzki jest mądry i nie pozwalał jej na większy stres, jakim byłaby ciąża i narodziny dziecka. W takim stanie pani Marta nie mogła być mamą. Na pierwszym miejscu terapia, co oczywiście wiązało się z ogromnymi kosztami. Ośrodek do którego poszkodowana mogła pojechać był kosztowny, ale bardzo skuteczny. Za punkt honoru postawiliśmy pomóc pani Marcie.
Likwidacja szkody na etapie polubownym była mozolna i bardzo trudna. Również w pierwszej kolejności otrzymaliśmy odmowną decyzję ze stosownym uzasadnieniem, które zostało oczywiście podważone. Nie odpuściliśmy nawet na moment. Po kilku pismach TU zabrakło już argumentów. Otrzymali każdy dokument, żądali wyimaginowanych oświadczeń, świadków, że pan Marta przeżywa ogromny żal i żałobę po dziecku.
Z uwagi na przeżycia nie chcieliśmy zbytnio angażować pani Marty. Ogromnie pomogła nam jej przyjaciółka, która na początku w ogóle nie wierzyła w jakiekolwiek odszkodowanie i bardzo sceptycznie podchodziła do każdej rozmowy. I znów nasza cierpliwość i kompetencje nam pomogły przekonać ją do siebie. Była tak zaangażowana, że sama podsuwała pomysły, co można jeszcze zrobić.
Dzięki ogromnej pracy, mnóstwu emocji i wylanych łez z perspektywy działalności firmy wygraliśmy, Pani Marcie zostało przyznane zadośćuczynienie po stracie dziecka.
Wiedzieliśmy, że pieniądze nie są priorytetem dla tej rodziny. Załatwiliśmy wszystkie formalności z ośrodkiem terapeutycznym łącznie z dojazdem noclegiem i specjalną dietą. Pani Marta była silna, przyjaciółka kierowana przez nas wiedziała, jak ją wesprzeć terapia była tylko kropką nad i.
Po czterech miesiącach pani Marta wysłała do nas list z podziękowaniami. Czas zatrzymał się w miejscu jak czytaliśmy słowa. Nikt nie był w stanie wydać z siebie choćby słowo. Dla takiej wdzięczności jesteśmy gotowi do poświeceń.
HELPEA – tego, czego nie można zobaczyć i dotknąć, cenimy najbardziej.
Jeśli jeszcze nie złożyłeś wniosku przez naszą stronę
lub masz pytania
Skontaktuj się z nami bezpośrednio przy użyciu poniższego formularza
Tel. / fax.: 48 679 67 57
Tel. 727 965 965
E-mail: biuro@server912028.nazwa.pl
Godziny pracy centrali:
poniedziałek - piątek:
9.00 do 17.00